Przypatrzcie się kiedyś jak chodzi mały osiołek i jakie ma kopytka. Stąpa nieomal jak baletnica a kopytka ma tak małe i delikatne, że robią wrażenie jakby nie były w stanie utrzymać jego ciała. Nie zawsze tak było. Kiedyś dawno temu, w czasach, gdy zebra miała jeszcze poziome pasy, żółw nie na żarty ścigał się z gepardem a skóra nosorożca był tak cienka jak liść z drzewa, osiołki miały wielkie i owłosione kopyta. Było to poniekąd bardzo użyteczne, bo dawało mocne oparcie na ziemi i szczególnie przydawało się, gdy trzeba było chodzić po nierównych przestrzeniach. Wszystkie osły były z tego powodu bardzo zadowolone i nikt się nad tym specjalnie nie zastanawiał. Nikt oprócz pewnego małego osiołka, który w żaden sposób nie mógł się z tym pogodzić.
„Tu tu tu mamusiu, szemrał mały osiołek – (Aha, zapomniałem dodać, że w owych czasach osiołki miały bardzo piękny głos, delikatny i miękki, który przypominał szmer strumyka) – nie chcę mieć takich dużych i owłosionych kopyt, są okropne, ciężkie i niezgrabne i bardzo mnie ograniczają. Czuję się lekki i chciałbym biegać tak zwinnie i z tak wielką gracją jak antylopy czy chociażby kózki”. „Nie zawracaj mi głowy, ofuknęła go matka, każdy chciałby mieć coś inaczej niż ma. Ale co by to było, gdyby wielbłądy nagle zachciały mieć proste grzbiety, małpy pancerz i szczypce homara, a ryby futro niedźwiedzia, twierdząc, że jest im za zimno w wodzie?” „Ale ja naprawdę czuję, że te obrzydliwe kopyta naprawdę nie są moje, upierał się mały osiołek, i muszę spróbować to jakoś zmienić.” „Drogi chłopcze, powiedział mu ojciec, mądrość osła polega na tym, żeby zaakceptować to, kim się jest i nie buntować się przeciwko temu, czym obdarzyła Cię natura.” „Zajmij się czymś poważnym, doradzała babka, stara oślica, są w życiu rzeczy ważne i nieistotne, a Ty, może z racji na swój młody wiek skupiasz się tylko na tych ostatnich.” „Spróbuj docenić ile dobrego płynie z tego, że masz takie kopyta, mówił dziadek, zobacz jakie możliwości otwiera to przed Tobą.” „Może problem z kopytami jest problemem zastępczym, zastanawiała się ciotka, która miała nieco zacięcia psychologicznego, psychologicznego, a tak gnębią go jakieś znacznie poważniejsze kwestie?”
Tylko jeden wuj osioł, który zresztą uchodził za dziwaka i nikt w całej rodzinie go nie poważał, powiedział tak: „Tu tu tu mały osiołku, jeżeli uważasz, że sprawa Twoich kopytek jest rzeczywiście ważna, to powinieneś zrobić wszystko, żeby to zmienić. Czasem bowiem marzenia i ich realizacja są ważniejsze niż to, co wydaje się być ustalonym i niezmiennym porządkiem rzeczy.” Mały osiołek ucieszył się niezmiernie, że ktoś wreszcie go wspiera i zaczął się zastanawiać jak osiągnąć swój cel. Na początek spróbował wyskubać sobie włosy z kopyt ale efekt był jeszcze gorszy – kopyta wyglądały na jeszcze potężniejsze niż przedtem. „A jakbyś spróbował je zetrzeć?, zaproponował borsuk.” Osiołek męczył się przez kilka dni na rzeką ścierając kopyta o kamienie ale rezultaty były mizerne a tylko rozbolały go nogi, tak że z trudem mógł chodzić. Kilka innych pomysłów podrzuconych przez zaprzyjaźnione zwierzęta nie przyniosło satysfakcjonujących efektów. Mały osiołek był w głębokiej rozpaczy. Nie mógł już patrzeć na swoje wstrętne kopyta, a nie wyglądało na to, że cokolwiek w tej materii może ulec zmianie. W desperacji udał się do starego niedźwiedzia, który uchodził za najmądrzejszego w całej okolicy i rozwiązał już wiele skomplikowanych problemów.
„Tu tu tu, powiedz mi co mam robić, szemrał mały osiołek, przecież musi być na to jakaś rada!” „Hmm, zafrasował się niedźwiedź, skoro żadne z e zwierząt nie mogło Ci nic sensownego poradzić, to rozwiązania trzeba szukać gdzie indziej. Musisz udać się wysoko w góry, to długa i niebezpieczna droga, tam na niebotycznej przełęczy mieszka człowiek, który poznał wszystkie sekrety natury. Żyje w tak dużej zgodzie z przyrodą i górami, że trudno go od nich odróżnić. Ale idź tam i spróbuj go odnaleźć, jeżeli Ci się uda, na pewno najdzie dla Ciebie jakieś rozwiązanie. Mały osiołek ochoczo udał się w drogę. Teren był nierówny, ścieżka trudna i niebezpieczna prowadziła półkami skalnymi i wyczerpywała siły małego osiołka. Trwało to bardzo długo i osiołek zaczął nawet trochę doceniać swoje duże i niezgrabne ale dające oparcie kopyta. Jednak szedł dalej, mając cały czas swój cel przed oczami. Wreszcie wspiął się na przełęcz i zaczął rozglądać się w poszukiwaniu człowieka. Początkowo nie był w stanie zobaczyć nic poza przyrodą, którą dobrze znał. Wszystkie skały wydawały się być do siebie podobne, jednak gdy im się dobrze przyjrzał, jeden z wielkich kamieni drgnął i zaczął się poruszać. Ze skały wyszedł człowiek tak do niej podobny jak dwa osiołkowe kopytka do siebie. Człowiek wydawał się być starszy od tych skał, wyglądał jakby to one z niego wyrosły i tylko wątpliwa wiedza, że kamienie nie chodzą pozwalała go nazwać istotą ludzką.
„Czego tu szukasz mały osiołku?, zapytał człowiek. Musi Cię sprowadzać coś bardzo ważnego, skoro podjąłeś się tak trudnej i niebezpiecznej podróży.” Osiołek szybko opowiedział mu swoją historię i swoje marzenia. „To da się zrobić, powiedział człowiek, ale nie ma nic za darmo, będziesz mi musiał coś oddać.” „Tu tu tu, tak oddam Ci wszystko, żeby tylko mieć małe i śliczne kopytka, wykrzyknął osiołek. Mogę przynieść Ci z dolin wiele smacznych korzonków albo służyć Ci przez rok jako zwierze pociągowe albo …” „Nie o to chodzi, uśmiechnął się człowiek, ale powiedz mi najpierw jakie chciałabyś mieć te swoje nowe kopytka?” „Tu tu tu, no …, zastanawiał się osiołek, jakby to powiedzieć …, i nagle odpowiedź przyszła sama, TAKIE JAK MÓJ GŁOS!!!” „Dobrze, odparł człowiek, a jaki głos wydają teraz Twoje aktualne kopyta?’’ „Ojej, jakiś okropny, tak brzydki jak one same, powiedział mały osiołek. Czekaj, niech no się zastanowię. Takie duże, grube i niezgrabne kopyta … To musiałby być jakiś dźwięk w rodzaju Y-ia , Y-ia Y-ia, wyryczał.” „Znakomicie, powiedział człowiek, Twoje życzenie właśnie się spełniło.’’ Klasnął w dłonie i po chwili mały osiołek widział znów dookoła siebie skały, które były nie do odróżnienia. Ale kiedy spojrzał w dół – cóż za radość – zobaczył przepiękne, delikatne, malutkie kopytka, o jakich mógł dotąd tylko pomarzyć. Zaczął zbiegać szczęśliwy w dolinę. Tu tu tu, radośnie postukiwały kopytka o kamienie a mały osiołek miał wrażenie, że wszystkie drzewa, kwiaty i strumyki się do niego uśmiechają. „Mamo, mamo, popatrz, zawołał wpadając na swoją łąkę, zobacz jakie mam śliczne nowe kopytka!!!”
Ale co to? Zamiast pięknego, szemrzącego głosu Tu tu tu, usłyszał jak wydobywa się z niego jakieś okropne Y-ia Y-ia Y-ia. Trudno powiedzieć czy mały osiołek był szczęśliwy z zamiany, jednak od tej pory do radosnego Tu tu tu postukujących kopytek doszło smutne porykiwanie osła. Może to zresztą z tego powodu osiołki nie odzywają się zbyt często.
Sumur, Nubra 31.07.2007