Wystąpienie na 19 Forum Inspiracji Jungowskich, Warszawa 8 marca 2014
Rozpoczynając rozważania na temat terapii świata w kontekście koncepcji głębokiej demokracji należałoby najpierw postawić dwa ważne pytania.
Po pierwsze czy świat w ogóle potrzebuje terapii? I , jeżeli odpowiemy na to pytanie pozytywnie to jak należałby taką terapię przeprowadzać?
Jednak próbując znaleźć odpowiedź na te pytania musimy zacząć od wyjaśnienia kwestii, która jest fundamentalna dla tych pytań, a mianowicie: czym w ogóle jest terapia?
Otóż zwykle uważa się, że terapia oznacza leczenie. Nie jest to właściwe rozumienie tego słowa, gdyż etymologicznie rzecz biorąc greckie słowo therapeia odnosi się do opieki. Rdzeniem tego słowa jest dher, co oznacza nieść, trzymać, wspierać i jest on spokrewniony z sanskryckim słowem dharma, które oznacza zwyczaj, obrzęd, regułę, nośnik. Terapeuta jest więc opiekunem i sługą, podobnie jak greckie theraps, therapon. Jest on równocześnie kimś, na kim się można oprzeć, gdyż rdzeń dher jest równocześnie rdzeniem słowa thronos.
Konsekwencje tak rozumianego pojęcia „terapia” są bardzo ważne, w wypadku psychoterapii ustanawiają między terapeutą a klientem zasadniczą równość, gdyż obie strony służą i opiekują się psyche klienta. Jeżeli zaś terapeuta ma się opiekować światem i mu służyć, to również tu mamy symetryczną równość, gdyż terapeuta oddaje swoje umiejętności w służbę światu. Jest to niezwykle ważna kwestia, gdyż historia uczy nas jak wiele przemocy wynikało z wyższościowej postawy traktującej pacjenta jako obiektu do leczenia czy świata jako miejsca do zbawiania.
A więc opieka nad światem. Możemy teraz zadać sobie następne bardzo ważne pytanie: co jest największym problemem i trudnością w opiekowaniu się jakimkolwiek złożonym systemem, wszystko jedno czy jest nim człowiek, grupa czy świat. Otóż myślę, że największy kłopot jest związany z tym, że złożone systemy cechuję się ogromną różnorodnością. To właśnie różnorodność a ściśle rzecz biorąc jej społeczne konsekwencje są największą trudnością w opiekowaniu się danym systemem. Jakie są te konsekwencje? Każdy system składający się z różnorodnych części będzie miał tendencję do tworzenia hierarchicznych struktur opartych na różnicy rang. Oznacza to, że będą powstawały grupy czy części, które mają większą siłę niż inne. Pewne części systemu będą uważane za „lepsze”, „ważniejsze”, „bardziej istotne” niż inne. Jest to mechanizm powstawania większości i mniejszości, co jak wiemy jest głównym problemem każdej społeczności i całego świata. Mówiąc mniejszość- większość mam, rzecz jasna, na myśli nie grupy o większej czy mniejszej liczebności lecz o większej i mniejszej sile. Oczywiście oznacza to również, że w sposób nieunikniony będą powstawały konflikty pomiędzy grupami, które zwykle są rozwiązywane, w sposób siłowy, co rodzi przemoc, chęć zemsty, terroryzm i inne trudne zjawiska.
To są społeczne i globalne konsekwencje różnorodności złożonego systemu, z którymi świat się mierzy nieustannie, i które powinny być przedmiotem naszej „terapii” – opieki nad nim.
Jak zatem można sobie radzić z różnorodnością i jej społecznymi konsekwencjami?
Dzieje świata pokazują nam że istniało na ten temat wiele pomysłów ułożonych w kontinuum – od mniej lub bardziej autorytarnych form, które marginalizują czy eliminują mniejszości, po rozmaite formy demokracji. Demokracja jest zapewne najlepszą z możliwych metod radzenia sobie z różnorodnością danego systemu, jednak operuje ona w tym samym systemie odniesienia co inne podejścia. Demokracja bowiem, jako rządy większości nadal podtrzymuje układ większość/mniejszość, co w wielu wypadkach przybiera formy kwestionujące jej sensowność (pomyślmy choćby o głosowaniu parlamentarnym 50,1% do 49,9%).
Czy to wszystko co mamy światu do zaproponowania w tej kwestii?
I tutaj z pomocą przychodzi nam antropologia kulturowa. Otóż badania społeczności aborygeńskich na całym świecie pokazują nam, że zasadniczo nie stosują one głosowania większością gdy mają rozstrzygnąć jakiś ważny problem. Kiedy do tego dochodzi, spotkania trwają tak długo aż wszystkie strony osiągną porozumienie. Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze dlatego, że ważniejsze dla tych społeczności jest zadbanie o dobre relacje pomiędzy wszystkimi częściami systemu, w sytuacji trudnych warunków życia destabilizacja społeczności może grozić poważnymi konsekwencjami; po drugie nie są one pod tak dużą presją jak społeczeństwa „bardziej cywilizowane”, żeby szybko i sprawnie podejmować decyzje, po trzecie dysponują też innym modelem liderowania, o czym będzie mowa w dalszej części. Wreszcie na poziomie mitycznym tego typu myślenie jest tworzone przez tzw. mity antrophos, które podkreślają bazową jedność świata. Są to mity, które odnajdujemy w większości kultur i według których świat powstaje z boskiej antropomorficznej postaci, której krew staje się rzekami, kości górami ,ciało ziemią, włosy lasami itd.
Procedury tego typu podejścia do rozwiązywania ważnych kwestii można obserwować w różnych częściach świata. Na przykład Dogonowie w Mali i Burkina Faso mają specjalne miejsca, w których odbywają się spotkania społeczności służące do rozstrzygania ważnych kwestii. Tego typu spotkania trwają wiele godzin a czasem nawet dni, a miejsce nazywa się toguna. Jest to pomieszczenie bez ścian (oczywiście ze względu na klimat) a jego cechą jest to, że jest bardzo niskie. Ma to swoje praktyczne znaczenie, bo można w nim zasadniczo tylko siedzieć a gdy ktoś się zezłości, to wstając nieuchronnie walnie się w głowę, co na pewno ostudzi jego emocje. No cóż, różne społeczności mają różne metody radzenia sobie z gwałtownymi emocjami!
Inną metodą stosowaną w trudnych sytuacjach bywa aranżowanie symulowanych walk przed rozpoczęciem obrad, co służy rozładowaniu nagromadzonych emocji.
Poruszam tę kwestię dlatego, bo w psychologii procesu mamy pewien radykalny pomysł zwany głęboką demokracją. Jest to koncepcja, która stanowi podstawę procesowego myślenia i oznacza podejście, w którym żadna część danego systemu nie jest uważana za lepszą, każda ma prawo nie tylko do wypowiedzenia się ale też do współdecydowania o całości systemu (bez względu na to czy tym systemem jest człowiek, grupa czy społeczność dowolnej wielkości). Głęboka demokracja oznacza zasadniczą równość i wspieranie każdej części systemu (jedynym wyjątkiem są tu nadużycia) oraz każdego ludzkiego doświadczenia i postawy. W praktycznym działaniu grupowym robimy to poprzez tzw. procesy grupowe oraz otwarte fora. Są to mniej lub bardziej linearnie prowadzone spotkania grupowe gdzie obecne i wyrażane są wszystkie poglądy i emocje w danej kwestii a nad całością komunikacji między podgrupami czuwa zespół facylitatorów. Podstawą tego typu myślenia jest podejście holistyczne, które traktuje całość jako coś więcej niż tylko sumę poszczególnych części, a także podobnie jak w społecznościach pierwotnych, większa dbałość o dobre relacje niż o szybki efekt i decyzję. W praktyce zresztą, jak dobrze wiemy, szybkie decyzje podejmowane przez większość dokonywane są zwykle kosztem jakiejś innej części systemu, co budzi jej zrozumiałe niezadowolenie, i które szybko doprowadzi do sabotażu decyzji i destabilizacji systemu.
Jeżeli więc chcemy opiekować się światem to przede wszystkim musimy to robić w duchu głębokiej demokracji, inaczej nie przyniesie to trwałych efektów.
Musimy też nauczyć się więcej o rangach i przywilejach, poznać jak możemy być ich bardziej świadomi i używać ich dla wspólnego dobra a nie przeciwko drugiej stronie, która myśli inaczej.
Używanie rangi bez świadomości oznacza nieuchronnie powstawanie przemocy, od bardzo jawnej po niezwykle subtelne lecz równie szkodliwe formy, nadużycia, budzenie chęci zemsty i w konsekwencji terroryzm.
Musimy się też nauczyć więcej o psychologii większości i mniejszości, o mechanizmach, które kierują jej członkami. Musimy edukować większość, co ma robić, żeby nie nadużywać swojej rangi, a mniejszość – jak ma wnosić swoją pozycję w sposób bardziej użyteczny dla rozpoczęcia dialogu.
Musimy nauczyć się jak mamy rozwiązywać konflikty w strategii wygrany-wygrany. Aktualnie dominującą tendencją w rozwiązywaniu konfliktów jest strategia wygrany-przegrany, co daje pozorne zwycięstwo jedynie na chwilę, gdyż przegrana strona znajdzie szybko metodę na rewanż.
J.Nash, znakomity matematyk odkrył i udowodnił istnienie prawidłowości, która została nazwana equilibrium Nasha. Stwierdza ona, że w każdej możliwej sytuacji konfliktu istnieje przynajmniej jedno rozwiązanie, w którym obie strony konfliktu stosując strategię wygrany-wygrany, uzyskują więcej niż stosując jakąkolwiek inną strategię. Ale to nie wystarcza bo byłaby to jedynie pragmatyka bez postawy akcentującej wagę relacyjności. Myślę, że podejście pracy z procesem, które traktuje przeciwnika w konflikcie jako swoją własną część, daje lepsze efekty. Jeżeli bowiem naprawdę poczuję, że przeciwnik, z którym walczę, jest częścią mnie, to musi to zmienić moje podejście do niego.
Opiekując się światem musimy wreszcie nauczyć się, jak tworzyć nowy model liderowania. Lider w klasycznym ujęciu jest osobą z porządku demokracji – jest osobą, która najlepiej wyraża poglądy większości danej grupy. Potrzebujemy nowego modelu lidera, takiego, który spostrzega liderowanie bardziej jako rolę wymagającą wielu osób do jej wypełnienia, a także opartego na modelu starszyzny plemiennej, która jest w stanie wspierać wszelką różnorodność w ramach danego systemu i każdą z nich traktować z miłością i szacunkiem jak własne dziecko.
Tego wszystkiego potrzebujemy aby zacząć opiekować się światem. Muszę powiedzieć, że terapeuci i nauczyciele psychologii procesu z dobrym skutkiem używają od dłuższego czasu tego typu podejścia w różnych miejscach na świecie. Nasi koledzy i koleżanki z różnych krajów pracują w ten sposób w społecznościach Afryki, Ameryki Południowej i na innych kontynentach. Osobiście mam przyjemność razem z Agnieszką Wróblewską od dwóch lat realizować taki projekt w Ekwadorze. Projekt dotyczy psychologicznego wsparcia w obszarze praw człowieka. Pracujemy w duchu głębokiej demokracji z różnymi organizacjami praw człowieka, grupami defaworyzowanymi, konfliktami społecznymi, pomagamy w stawaniu się liderkami kobietom, które są tam zaczynem zmiany społecznej. Metody pracy z procesem sprawdzają się w warunkach różnych kultur, co daje nam ogromne poczucie satysfakcji i ostrożny optymizm na przyszłość. Zagadnienie pracy ze światem staje się coraz bardziej istotnym elementem psychologii procesu. Pod koniec kwietnia tego roku będziemy mieli w Warszawie ważne wydarzenie – Worldwork 2014, seminarium/warsztat, który odbywa się co kilka lat w różnych miejscach na świecie. Kilkaset osób z całego świata będzie prezentować swoje doświadczenia i uczyć się jak pracować z dużymi grupami przy użyciu metod psychologii procesu.
Zmierzam powoli do zamknięcia tego krótkiego wprowadzenia do zagadnienia pracy ze światem w duchu głębokiej demokracji ale najsmaczniejszą jego część zostawiłem na koniec. Chciałbym powiedzieć coś, co jest truizmem dla każdego terapeuty oraz dla kogoś, kto zajmuje się pracą ze światem. Otóż nie można tworzyć głębokiej demokracji na zewnątrz siebie – wszystko jedno, w świecie, społeczeństwie, jakiejkolwiek grupie czy nawet swojej rodzinie, jeżeli nie posiadamy jej w swoim wnętrzu. Jeżeli nie jesteśmy głęboko demokratyczni wobec samych siebie, jeżeli w naszym wewnętrznym systemie nie potrafimy uznać i afirmować własnej różnorodności, jeżeli marginalizujemy lub represjonujemy jakiekolwiek części i aspekty nas samych, to będziemy wobec świata zewnętrznego mieli dokładnie taką samą postawę. „Aby produkować złoto, trzeba mieć złoto” głosi stara alchemiczna zasada. Dlatego oczywiście rację mają wszyscy wielcy nauczyciele gdy mówią, że zawsze należy zaczynać od siebie.
Na koniec wracam do pytań, które postawiłem na początku. Czy świat potrzebuje terapii? Niewątpliwie tak, ale terapii rozumianej jako opieka i służba. Musi być ona jednak realizowana w duchu głębokiej demokracji i zajmować się rangami, psychologią większości i mniejszości, rozwiązywaniem konfliktów w strategii wygrany-wygrany oraz tworzeniem starszyzny, nowego modelu liderowania. Takie podejście tworzy poczucie bezpieczeństwa oraz szacunku i otwartości wobec wszystkich części danej społeczności i stwarza szansę na wykorzystanie całości potencjału grupy z którą pracujemy bez względu na jej wielkość.